wtorek, 10 lipca 2012

Kurier Warszawski, wydanie I/2012.

KURIER WARSZAWSKI

Wydanie Pierwsze na rok 2012.



Redaktor Naczelna: Witam Państwa w tym pierwszym wydaniu "Kuriera Warszawskiego". Nasze pierwsze wydanie uświetni wywiad z samym Monarchą, Jego Królewską Mością Franciszkiem Ferdynandem I, który postanowił ugościć mnie w komnatach Zamku Królewskiego. Witam Waszą Królewską Mość!

Jego Królewska Mość: Witam serdecznie Panią Redaktor. Rad jestem, że to właśnie mnie poproszono o udzielenie pierwszego wywiadu do naszej nowej gazety, za co na wstępie chciałbym podziękować.

RN: Moje pierwsze pytanie odniosę do Waszej Królewskiej Mości. Jak wspomina Wasza Królewska Mość swój pierwszy dzień panowania? 

JKM: Domyślałem się, że to pytanie zostanie zadane <śmieje się>. To był z pewnością jeden z najwspanialszych dni, jaki zdarzyło mi się przeżyć w bardzo długiej karierze politycznej. Kiedy zaczynałem moją działalność w Rzeczpospolitej, ówczesny król Jan IV oddelegował mnie na kasztelanię wileńską, nakazując sprawowanie urzędu w imię księcia-namiestnika. Wtedy zaczął się mój polityczny wkład w życie Rzeczpospolitej. Później byłem kilkakrotnie ministrem, zaś bardzo długo Kanclerzem Wielkim. Pozwoliło mi to nabrać sporo doświadczenia. Wieść o śmierci mojego poprzednika i o objęciu przeze mnie tronu była nie lada szokiem, ale również wyzwaniem. Jednakże po wszystkich ceremoniach związanych z obrzędem koronacji, zdążyłem nabrać nieco odwagi i - jeśli dobrze pamiętam - już pierwszego dnia rządów ukazało się kilka rozporządzeń wykonawczych. Nie mniej - sam pierwszy dzień mojego panowania wspominam bardzo radośnie, bowiem był chwilą radości w całym kraju, a i wielu znajomych i przyjaciół z różnych części mikroświata nadesłało swoje gratulacje i pozdrowienia, co skutkowało odnową wielu - później ważnych dla Rzeczpospolitej - kontaktów.

RN: A czy dzisiaj obowiązki monarchy i praca przynoszą Waszej Królewskiej Mości radość? Rodzi się nawet pytanie, co Wasza Królewska Mość najbardziej lubi w swojej pracy?

JKM: Czy przynoszą radość.... W znaczącej części tak, aczkolwiek należy tutaj pamiętać, że okres mojego panowania był dosyć burzliwym politycznie okresem w kraju. Dzięki współpracy z magnaterią i szlachtą, udaje się coraz bardziej przełamać barierę wewnętrznej stagnacji, która spotkała nasz kraj już u początków panowania Jana IV. Bardzo wiele pracy i trudu musieliśmy włożyć, ażeby zmienić ustrój kraju na dogodny dla obywateli. Wszyscy najpewniej pamiętamy okres "rządów-nierządu", kiedy faktyczną władzę z racji nieaktywności monarchy sprawowałem ja, jako Kanclerz. Później dopiero nadeszła fala przemian - wielokrotnie zmienialiśmy Konstytucję, przez co w epizodycznych momentach nasza Ojczyzna nosiła rangę Cesarstwa. Te wszystkie próby jednakowoż doprowadziły do tego, że - przynajmniej w moim odczuciu - Sejm osiągnął "złoty środek" w konstytucyjnych rozważaniach, opracowując Ustawę Zasadniczą na swoje życzenie. Poprawa wewnętrznej aktywności, którą od pewnego czasu obserwujemy, jest z pewnością naczelnym powodem mojej radości, a także tym, co za sprawowania monarszego urzędu lubię najbardziej.

RN: A jak Wasza Królewska Mość ocenia pozycję Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej? 

JKM: Hmmm... To dosyć trudne pytanie, bowiem to tak, jakbym miał sam wystawić sobie ocenę z okresu działania. Nie będę jednakże ukrywać, że polityka zagraniczna to "punctum honorem" dla całej mojej v-kariery. Już u początkowego okresu sprawowania władzy politycznej stawiałem na reaktywację areny międzynarodowej i wzmocnienie stosunków z innymi v-nacjami. Cieszy mnie również fakt, że mój syn - Arcyksiążę Jan von Habsburg Lotaryński Radziwiłł - znaczącą wagę przywiązuje właśnie do polityki zagranicznej i o nią się troszczy. Jeśli miałbym ocenić pozycję Rzeczpospolitej, co nie jest łatwym zadaniem, to oceniłbym ją na dosyć dobrą w chwili, kiedy tak wiele krajów polskiego mikroświata pogrążonych jest w kryzysie aktywności. Korpus dyplomatyczny naszego kraju aktywnie działa w Organizacji Polskich Mikronacji (zajmując różne urzędy), prowadzi aktywną politykę na terytorium całego Nowego Kontynentu (I Kongres Vaarlandzki), promuje działalność Ambasadorów na płaszczyznach poszczególnych jednostek konsularnych etc. Rzeczpospolita również uznawana jest przez niemalże wszystkie ważniejsze v-nacje, czego poświadczeniem są zawarte umowy międzynarodowe. Nie wypadałoby zatem, ażebym negatywnie ocenił działania polityczne Korpusu... Stałoby się to swoistego rodzaju fałszem. Jestem dumny z obecnej dyplomacji i zarówno Ekscelencji Kanclerzowi Wielkiemu, jak i Ekscelencjom Konsulom i Ambasadorom bardzo gratuluję i dziękuję <uśmiech>.

RN: I na koniec chciałabym poznać zdanie Waszej Królewskiej Mości odnośnie ostatnio głośnej abdykacji Franciszka Józefa II.

JKM: Tego pytania również się spodziewałem <śmieje się>. Cóż mogę powiedzieć... Jego Cesarska i Królewska Wysokość Franciszek Józef II był bardzo dobrym politykiem, stawiającym przede wszystkim na Monarchię Austro-Węgierską i jej bezwzględne dobro. Dokonał wielkiego czynu, bowiem utworzył jedną z najbardziej rozpoznawalnych krain w polskim mikroświecie, skupiającą liczne grona "mikronautów". Kiedy pierwszy raz usłyszałem tę wiadomość od austriackiej dyplomacji, byłem bardzo nią zszokowany, bowiem niezbyt często zdarza się, ażeby siedmioletni władca ustępował z tronu. Jednakże chwilę wewnętrznego - pozytywnego, oczywiście - roztargnienia zaspokoiła druga część wiadomości. To z niej właśnie dowiedziałem, że następcą tronu został Ekscelencja Tivadar Zoltán  Gróf Szücs, przybierający cesarsko-królewskie imię Maksymiliana Teodora I. Mimo, że wiadomość o abdykacji Jego Wysokości Franciszka Józefa II przyniosła chwilę niepewności i zadumy, to fakt wyznaczenia następcy zrekompensował rażąco całość. Ekscelencja Szücs jest dobrze mi znanym politykiem, którego zawsze wysoko ceniłem, a teraz również krewnym, którego bardzo miło było mi powitać w szeregach rodu habsburskiego i zacieśnić więzi w wielu prywatnych konwersacjach. Z całego serca życzę Jego Miłości Maksymilianowi Teodorowi I owocnego okresu panowania <uśmiech>.

RN: ziękuję Waszej Królewskiej Mości za poświęcony czas. A naszym czytelnikom polecam oczekiwać drugiego wydania. Dziękuję.

JKM: Dziękuję Pani Redaktor oraz pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników "Kuriera Warszawskiego" <uśmiech>.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz